Ocieplamy poddasze
Wczoraj mąż rozpoczął docieplanie poddasza. Wydawało się, że pójdzie szybko i bezproblemowo. Niestety nie jest to takie proste jak myśleliśmy. Samo układanie wełny to pikuś, ale znalezienie odpowiednich miejsc na wieszaki grzybki i ustalenie głębokości ich przykręcenia w pomieszczeniach, gdzie niestety ściany i krokwie nie do końca trzymają wymiar, to był już wyczyn. Trochę się mąż nawściekał, w pewnej chwili myślałam, że to wszystko rzuci i kogoś zatrudni, ale jak w końcu opracował metodę i wszystko zaczęło iść już sprawniej to się mu humor poprawił. Będzie jeszcze kilka problemowych miejsc, ale zostawi je sobie na deser jak już nabierze nieco wprawy. Szło już zupełnie nieźle, gdy do pomocy przybył mój tata (dzięki :*). Na razie udało się ocieplić skos w jednym pokoju i w drugim rozmieścić wieszaki, a z wełną to już moment. Po wszystkim znaleźliśmy oczywiście jeden błąd "w sztuce", ale chyba już sobie odpuścimy i tak to zostawimy. Chodzi mianowicie o to, ze w drugiej warstwie wełny układanej na ruszcie, pionowe miejsca łączeń wełny nie powinny wypadać wszystkie wzdłuż krokwi, czyli wełna powinna być układana jakby w cegiełkę. Trudno. Będziemy pamiętać w następnym pokoju. A może mąż się zbierze i poprawi. Zobaczymy.
Pozdrawiam.